Janusz Kliś
Poeta, plastyk i nauczyciel. Należy do Zrzeszenia Literatów Polskich im. Jana Pawła II w Chicago. Urodził się w 1961 roku w Dębicy, woj. podkarpackie. Już jako uczeń szkoły średniej wystawiał swoje prace plastyczne, obrazy i rysunki w domach kultury, a jego wiersze drukowane były w czasopiśmie „Na przełaj”. Z tamtych lat pochodzą pierwsze tomiki poezji: „Księżycowy sen” (1978 r.), „Kamienne znaki” (1979 r.) oraz „Wzmagania” (1980 r.).
W Polsce przez wiele lat pracował w szkole z młodzieżą jako nauczyciel i wychowawca. Od 1998 r. mieszka na stałe w USA, jest nauczycielem liceum w Polskiej Szkole im. Marii Skłodowskiej-Curie w Chicago. Po latach, już na obczyźnie, powrócił do pisania.
Jego nowe wiersze znajdziecie w książce /czterech poetów/ pt. ,,Spojrzenie” – (2009 r.), w której autor umieścił tomik poezji pt. ,,Kwiaty w moim oknie”, oraz w antologiach: ,,Czy może być inaczej” (2009 r.) i „Bez złudzeń” (2010 r.). W 2009 r. została wydana płyta CD z jego poezją pt. ,,Kwiaty w moim oknie” w interpretacji aktorów – Miry Zaniewskiej i Macieja Góraja oraz śpiewie Miry Szabli. Jego wiersze wielokrotnie gościły w programach poetyckich kabaretu „Bocian”. Twórczość Klisia spotkać można w polonijnych oraz polskich mediach. W kraju organizowane są wieczory literackie poświęcone poezji Janusza Klisia połączone z akcjami charytatywnymi na rzecz chorych i niepełnosprawnych, na których jego twórczość prezentują zaprzyjaźnieni artyści – aktorzy, poeci i młodzież.
O swojej twórczości artystycznej poeta mówi: ,,...poezja towarzyszy mi przez całe życie, czasem zapisuję ją piórem, zdarza się też, że jest to obraz lub rysunek. Wiara, miłość i nadzieja są dla mnie najważniejsze...”.
„Windy City” Chicago – miasto koralowe
(przewiduje się przelotne opady wierszy
nad Lake Michigan – tam
gdzie słońce gasi pragnienie)
nad miastem
moim – nie moim
spod nocnej koszuli
poranek brzuch swój
pokazuje goły
nad jeziorem – koralowe słońce
pod głodnym niebem
poduszki snów nawleczone
na szpilki wieżowców
wiatr obdziera z resztek
niepokoju nocy
nad jeziorem – koralowy wiatr
wrastam w to miasto
rozświetlone bezsennie
pomarszczonym czołem
poematu
bez pytań
bez rozmów
człowieka z człowiekiem
i miasto wrasta we mnie
słońcem koralowym
wiatrem – wierszem
nad jeziorem – opady wierszy
koralowe sny
koralowe dni
koralowe opada serce
TRYPTYK - „EMIGRACJA – ABERRACJA”
I - wiersz emigranta
wiersz emigranta
to miasto - w stanie ciemności
pełne ślepych ulic i kanałów
świętych żebraków
i bezdomnych bohaterów
szaleńców
pełne banałów i ułudy
błyszczącej neonami
deszczu i piorunów
okresów suszy
wiersz emigranta
to miasto – w stanie wojny
pełne uniesień i upadków
cynicznych graczy
i świateł niepokoju
w Down Town
pełne szarości i odwagi
łatwego pocieszenia
żalu i zieleni
na banknotach
wiersz emigranta
to miasto – w stanie bólu
pełne szarpanych ran i tęsknoty
zastępczy świat
i czająca się jak własność
o b c z y z n a
II - miasto emigranta
miasto emigranta
to wiersz – w stanie zagubienia
pełen rozkładu metafor i chaosu
zawijanego w gazetę
i ciężkich rymów
melancholii
pełen rozważań i porównań
utraconego świata
oskarżeń i zarzutów
epitetów
miasto emigranta
to wiersz – w stanie zepsucia
pełen gorzkich spalin i haseł
sprzedających się na ulicy
i wyrywanych jak zęby
symboli
pełen ukłonów i zdrady
zimnych uścisków
poczęstunków i zatruć
serc
miasto emigranta
to wiersz – w stanie zachłanności
pełen chytrych myśli i brudnych
pieniędzy na chodniku
i wystarczy tylko sięgnąć
u p a ś ć
III - dom emigranta
dom emigranta
to walizka – w stanie opłakiwania
pełna rodzinnych obciążeń i krzyży
podarowanych na drogę
i odświętnych ubrań
niemodnych
pełna ciężkich oddechów i łez
osieroconych krajobrazów
miłości i niezapomnianych
grzechów
dom emigranta
to walizka – w stanie niepokoju
pełna bogactwa kredytów i zawahań
sięgających dna kieszeni
i wypalanych z kalendarzy
lat
pełna szorstkich uprzejmości i prac
kupowanych ponad plan
odcisków i zadrapań
losu
dom emigranta
to walizka – w stanie zamyślenia
pełna stałych pobytów i powrotów
bank bezgranicznych marzeń
i odkładana w nim (na najwyższy procent)
t ę s k n o t a
sen nocy świętojańskiej
jak Czarna Madonna
noc czerwcowa
w starych lipach drzemie
i przez sen metafory szepce
a ja – słucham
i nie pojmuję – jak poeta
iluzja
boża zabawka
trzask! blask!
ktoś niebem potrząsa
gwiazdy jak iskry rozsypuje
i tylko sekunda by pochwycić
migotanie lata – chwytam
kwiatem paproci
jarzy się poemat
Święty Jan nad nocą
konarami chwieje
i uśmiecha się
z najwyższego drzewa
lipy myją pachnące
miodem ręce
w Mlecznej Rzece
płyną wiersze
pokocham Cię
...pokocham Cię
jaką jesteś
z uśmiechem roztopionym
drobnym na twarzy
deszczem
z jasnymi gwiazdami
na niebie szarym
i ogrodem z nieśmiałymi
przebiśniegami
...pokocham Cię
jaką jesteś
ze smutkami codzienności
i okruchów szczęścia
gestem
z kolorowymi motylami
na łące wyśnionej
i błękitów radosnych
łzami
...pokocham Cię
jaką jesteś
z tęsknotą w sercu
i nadzieją śpiewającą
szeptem
z rosy kroplami
na łodygach zielonych
i wiosną rozkwitającą
marzeniami
przyjdę z miłością
...przyjdę do Ciebie
łąką
zmierzchem
słońca zachodem
polnych kwiatów
zapachem
ciszą
wieczornym chłodem
...przyjdę z nadzieją
tęsknotą
powiewem
pragnień szalonych
radosnym uśmiechem
kolorów
paletą
snów wymarzonych
...przyjdę wieczorem
cichym
zielonych
traw szelestem
nad zachodem słońca
uniosę Cię
miłością
i otwartym sercem
pustka
z otwartym sercem stoję
z odciętym językiem
bez oczu
tyle pustki jest
we mnie
tyle gestów
nieokreślonych
tyle miejsca
każdy może tu wejść
do środka
bez pukania
każdy może wyśmiać
to miejsce
gdzie słońce jest
kwadratowe
każdy może zniszczyć
zieleń która nie jest
banknotem
każdy może wejść
wyjść
trzasnąć drzwiami