Podziel się   

Sport Pokaż wszystkie »

Opublikowany: 2015-12-01 15:42:19 · Czytany 6731 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Rocznie przejeżdżam 12 tysięcy kilometrów...

Fot: Andrzej Kentla

Z 39-letnim Tomaszem Hamerlakiem, „wózkarzem”, uczestnikiem 2014 Bank of America Chicago Marathon rozmawia Andrzej Kentla.

Andrzej Kentla: Gratuluję udanego startu w tegorocznym 37 Bank of America Chicago Marathon. Czy był to Twój debiut w chicagowskim maratonie, czy startowałeś tutaj również w latach poprzednich?

Tomasz Hamerlak: Startowałem w chicagowskim maratonie po raz pierwszy i bardzo się cieszę, że mogę tutaj być, bo wiem, że w Chicago jest bardzo dużo Polaków. Cieszę się także z tego, że zajęcie w tym maratonie czwartego miejsca jest bardzo dobrym wynikiem dla kogoś startującego tutaj po raz pierwszy.

- Czy jesteś zadowolony z czasu uzyskanego na mecie maratonu?

- Tak, oczywiście. Maraton ukończyłem w dobrym czasie, 1 godzina, 32 minuty, 15 sekund, co przy warunkach atmosferycznych – dość silnym wietrze na trasie dzisiejszego maratonu – należy uznać za dobry wynik. W tym roku w czasie maratonu w Bostonie udało mi się uzyskać jeszcze lepszy czas: 1 godzina 24 minuty, co jest moim rekordem życiowym na tym dystansie, ale tam warunki topograficzne wyścigu są zupełnie inne. Oprócz tego w Chicago wyścig odbywa się na pętli długości dystansu maratonu, natomiast w Bostonie wyścig zaczyna się i kończy w zupełnie innym miejscu.

- Czy to znaczy, że dla „wózkarzy” trasa maratonu chicagowskiego jest trudniejsza w porównaniu z trasą maratonu bostońskiego?

- W Bostonie w większym stopniu niż w Chicago końcowy wynik zależy od warunków pogodowych, głównie od wiatru. Jeśli wiatr wieje od tyłu, to wiadomo, że zawodnicy uzyskują inne czasy niż wtedy, gdy wiatr wieje im w twarz, a na pętli to się wyrównuje. Tak więc w Bostonie jaka jest pogoda, taki jest też wynik końcowy.

- O ile sekund przegrałeś na mecie ze zwycięzcą 37 maratonu chicagowskiego w waszej kategorii?

- O 3 sekundy, czyli jego zwycięstwo zostało przesądzone na kilkanaście metrów przed linią mety. Ja wolę selektywne trasy. Tutaj jest płasko, ja lubię trasy, gdzie są podjazdy, górki. Pochodzę z gór, mieszkam w Bystrej niedaleko Szczyrku, trenuję w takich warunkach, więc je lubię. Tutaj prawie cała trasa była płaska, dlatego duża grupa zawodników jechała razem. Było nas bodajże czternastu, gdy dojechaliśmy do samej mety. Lekki podjazd na niecałą milę przed metą trochę mi pomógł. Podjazdy czy górki pozwalają rozerwać grupę, wtedy jest łatwiej kontrolować przebieg maratonu, ponieważ jazda w dużej grupie jest niebezpieczna, grozi kolizjami.

- Czy mógłbyś nas wprowadzić w tajniki strategii ścigania się na wózkach na trasie maratonu?

- Wyścigi na wózkach są dyscypliną zbliżoną nieco do kolarstwa. My jedziemy grupą; ten, który prowadzi, bierze na siebie cały opór powietrza, wszyscy za nim są jakby w takim tunelu powietrznym, co pozwala zaoszczędzić im trochę energii. Są oczywiście zmiany na prowadzeniu, są ucieczki, tempo jest rwane. Zasadą generalną jest trzymanie się czołowej grupy. Nie można sobie pozwolić, aby jechać swoim tempem i zostać w tyle, ponieważ nie ma raczej szans na to, aby później samemu dociągnąć do czołówki. Z reguły jest tak, że pierwsze 10 kilometrów jedzie się w bardzo szybkim tempie, każdy stara się jechać ten odcinek, wykorzystując maksimum swoich możliwości, każdy ma siłę, ma energię, później tempo nieco spada. Im bliżej mety, tym częściej zdarzają się próby ucieczek, przyśpieszeń, zgubienia rywali, więc trzeba być wtedy bardzo skoncentrowanym.

- Czy często zdarzają się kolizje na trasie wyścigu?

- Tak, oczywiście. Mnie już na starcie przytrafiła się drobna kolizja. Jeden z zawodników wjechał mi w wózek, na szczęście zareagowałem szybko i wszystko zakończyło się szczęśliwie. Wiadomo – jest adrenalina, każdy chce wypracować sobie jak najlepszą pozycję już na starcie, każdy chce wygrać, chwila nieuwagi prowadzi do zderzeń, często wywrotek i skończyć się to może różnie. Ryzyko kolizji jest niejako wpisane w specyfikę tego sportu, trzeba uważać, czasami trochę odpuścić tym, którzy jadą zbyt ryzykownie, aby uniknąć zderzenia.

- Czy w dzisiejszym maratonie byłeś jedynym polskim zawodnikiem, wózkarzem?

- Tak, w tej chwili jest niewielu zawodników w Polsce startujących w tej konkurencji. Kilka lat temu, około roku 2000, było nas blisko 50, wielu z nas startowało w różnych zawodach międzynarodowych. W tej chwili jestem jedynym polskim zawodnikiem, który może poszczycić się medalami zdobytymi na mistrzostwach Europy, świata czy igrzyskach olimpijskich.

- Od jak dawna startujesz w tej dyscyplinie sportowej?

- Moja przygoda z tym sportem zaczęła sie w 1995 roku, ale tak na poważnie zacząłem trenować i startować w różnych zawodach od 1997 roku. Początkowo z dość liczną grupą ścigałem się na zawodach krajowych, a później skoncentrowałem się na rywalizacji międzynarodowej. Mój największy sukces to brązowy medal olimpijski w wyścigu maratońskim na igrzyskach olimpijskich w Atenach w 2004 roku oraz wicemistrzostwo świata zdobyte w maratonie w ubiegłym roku w Lyonie we Francji. W tegorocznych mistrzostwach Europy startowałem w wyścigu na 5 kilometrów i zdobyłem brązowy medal. W swojej karierze zdobyłem kilkanaście medali na mistrzostwach Europy, dwa medale na mistrzostwach świata i jeden medal olimpijski.

- Jak często odbywają się mistrzostwa świata?

- Mistrzostwa świata odbywają się co dwa lata. Następne będą w przyszłym roku w Katarze.

- Jakie polskie organizacje sportowe opiekują się zawodnikami tej dyscypliny sportu, jaką reprezentujesz?

- Istnieją dwie organizacje, które się nami opiekują: Polski Komitet Paraolimpijski z siedzibą w PKO (Polskim Komitecie Olimpijskim) oraz Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych. Polski Komitet Paraolimpijski zajmuje się naszymi przygotowaniami do igrzysk olimpijskich, natomiast Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych ogarnia pozostałe rodzaje zawodów.

- Czy wózek, na którym startujesz, dorównuje jakością wózkom zawodników światowej elity w tej dyscyplinie sportu?

- Tak, mój wózek nie odbiega standardem od wózków czołówki zawodników w tym sporcie. Dzisiejszy wyścig maratoński w Chicago wygrał Amerykanin Joshua George i on ma taki sam wózek jak mój: wózek marki Top End, produkowany na Florydzie. Ja swój także robiłem na Florydzie, jest to ten sam standard. Oczywiście każdy wózek jest projektowany i wykonywany indywidualnie na określony wymiar i dopasowywany do wymogów i preferencji zawodnika. Jest to specjalistyczny sprzęt, dlatego też jest drogi. Cena takiego wózka wynosi od 6 do 10 tysięcy dolarów. Wiadomo też, że taki wózek wytrzyma tylko kilka lat i trzeba go zmieniać mniej więcej co trzy lata. Koła wykonane z karbonu po pewnym czasie się wypaczają i dlatego wymiana sprzętu jest koniecznością. Producent daje gwarancję na 10 tysięcy kilometrów. Jeśli ja rocznie przejeżdżam 12 tysięcy kilometrów, to ten sprzęt ma prawo się zużyć.

- Jaka jest specyfika Twojego treningu w porównaniu z treningiem pełnosprawnych maratończyków?

- Treningi są podobne. Jeśli chodzi o intensywność, to nasze treningi niewiele się różnią. Moim aktualnym trenerem jest trener kolarski i mój trening jest trochę zmodyfikowany pod tym kątem. Dlatego czasami pokonuję w czasie treningu dystanse dłuższe niż biegacze. W zależności od etapu okresu przygotowawczego potrafię pokonać 40-50 kilometrów dziennie. Tak więc ten trening jest zupełnie podobny, my nie trenujemy lżej.

- Podobnie jak u biegaczy ten trening jest też zróżnicowany...

- Tak, w okresie przygotowawczym wygląda on zupełnie inaczej niż przed startami w zawodach. Na tym poziomie, na którym jestem, nie mogę sobie pozwolić, aby pracować, to znaczy iść do pracy na osiem godzin i trenować po powrocie z niej. Trening i starty w zawodach to jest moja praca.

- Czy zawodnicy takiego kalibru jak Ty mogą sobie pozwolić na trenowanie bez trenera?

- Ja zrobiłem uprawnienia trenerskie i mógłbym siebie trenować. Powiem tak, niejako przerobiłem to na sobie. Był taki okres w mojej karierze, że miałem poprzednio trenera, który zaczął mnie trochę zaniedbywać. Zrezygnowałem z jego pomocy i zacząłem się trenować sam według planów, które sam sobie rozpisywałem. Wszystko było dobrze, ale przekonałem się, że bardzo trudno jest być dla siebie trenerem, bo człowiek nie jest w stosunku do siebie obiektywny. Lepiej, jeśli ktoś drugi jest z boku i to obserwuje, bo inaczej czasem może dojść do przetrenowania. Jeśli jest się za bardzo wymagającym w stosunku do siebie, to często popełnia się tego typu błędy. Bardzo dobrze się stało, że dwa lata temu zmieniłem trenera, bo w jakiś czas po tym pojawił się medal na mistrzostwach świata.

- Jak trafiłeś do tego sportu, czyli, pytając inaczej, co się stało, że zostałeś osobą niepełnosprawną?

- Miałem 15 lat, gdy zachorowałem na chorobę nowotworową, nowotwór kości w kolanie. Pierwsze objawy pojawiły się w 1989 roku. Ze względu na trudności, w jakich znajdowała się wówczas polska służba zdrowia, choroba ta nie została początkowo właściwie zdiagnozowana. Po półtorarocznym poniewieraniu się po różnych szpitalach wylądowałem w Niemczech, gdzie mieszka mój brat, i po piętnastominutowych badaniach choroba została zdiagnozowana. Niestety, było już za późno, aby uratować nogę. Była jeszcze jakaś szansa na operację w Heidelbergu, ale astronomiczne koszty zmusiły mnie do podjęcia drastycznej decyzji o amputacji.

- Czy przyczyną choroby była jakaś niewyleczona kontuzja, czy coś innego?

- Uderzyłem się w kolano podczas gry w piłkę nożną. Przez pół roku był spokój, ale później pojawiły się dolegliwości.

- Startując w maratonach czy wyścigach na krótszych dystansach z pewnością znasz sporo zawodników z elitarnej grupy tej dyscypliny sportu. Czy zdarza się, że czasami z niektórymi z nich ustalacie wspólnie strategię wyścigu przed startem?

- Znam wszystkich z elity. Nie, coś takiego się nie zdarza, nawet jeśli w wyścigu startuje kilku zawodników z jakiegoś państwa. Każdy jedzie na własne konto. Taka strategia jest czasami zauważalna na wyścigach na krótkich dystansach na stadionie, kiedy mamy do czynienia z eliminacjami do kolejnej fazy zawodów. Wtedy czasami do finałów, oprócz zwycięzców poszczególnych wyścigów eliminacyjnych, wchodzą także ci, którzy uzyskali najlepsze czasy w innych wyścigach.

- Czy zdarza się czasami, że przeciwnicy zajeżdżają drogę lub ją blokują, utrudniając ich wyprzedzenie?

- Trasa wyścigu maratońskiego42 kmjest wystarczająco długa, aby się wykazać, i nie ma powodu, by kogokolwiek blokować. Jeśli ktoś jest słaby, to po prostu zostanie z tyłu. Raz mi się zdarzyło, że Rosjanin jadący przede mną na maratonie w Hamburgu jechał zygzakiem, nie wiem, może trudno to nazwać blokowaniem, ale coś takiego mi się zdarzyło.

- Czy zdarza się, że na trasie wózek się zepsuje i potrzebna jest pomoc techniczna, aby kontynuować wyścig?

- Zdarza się, że przebijamy oponę, łapiemy kapcia i w tym momencie wiadomo, że nie mamy szans na dobrą lokatę. Jeśli mamy zapas, to zmieniamy oponę i kontynuujemy wyścig, jeśli nie, to wyścigu się nie kończy. Koła karbonowe są bardzo drogie i nie wytrzymują jazdy bez powietrza w oponach, stąd dalsza jazda nie ma sensu.

- Jakie są nagrody za zwycięstwo w waszej kategorii?

- Tutaj w Chicago zwycięzca otrzymuje 15 tys. dolarów. Oprócz tego są także bonusy za uzyskanie określonych czasów. Jeśli ukończy się wyścig w czasie poniżej 1 godziny i 33 minut, to otrzymuje się premię w wysokości 1000 dolarów. Są także bonusy za pobicie rekordu trasy oraz za pobicie rekordu świata w tej dyscyplinie, ale nie orientuję się, jaka jest wysokość tych nagród.

- Jaki jest rekord świata dla wózkarzy na tym dystansie?

1 godzina 20 minut i 18 sekund, rekord ustanowiony w Japonii w mieście Oita w 1999 roku przez Szwajcara Heinza Freia, który startował również w tegorocznym maratonie w Chicago. Do Heinza Freia należy także rekord trasy chicagowskiego maratonu, ustanowiony w 2010 roku w czasie 1 godzina 26 minut i 56 sekund.

- Zawodnicy jakich krajów należą do światowej czołówki w tej dyscyplinie?

- W tym sezonie dominowało dwóch rywali: Szwajcar, którego tutaj nie ma, Marcel Eric Hug, oraz Brytyjczyk David Weir, czterokrotny złoty medalista z Londynu. Oprócz tych, których wymieniłem, do ścisłej światowej czołówki należy zaliczyć także Ernsta Van Dyka z Republiki Południowej Afryki oraz Australijczyka Kurta Fearnleya, a także Szwajcara Heinza Freia. Wszyscy oni startowali w tegorocznym maratonie chicagowskim.

- Czy podobnie jak w innych dyscyplinach sportu wiek zawodnika ma duże znaczenie w osiąganiu dobrych wyników?

- Wiek oczywiście ma znaczenie, ale w maratonie wiek gra na korzyść zawodnika, ponieważ w tej dyscyplinie z wiekiem wzrasta wydolność organizmu i ten sport można długo uprawiać, osiągając sukcesy. 56-letni szwajcarski wózkarz Heinz Frei nadal należy do światowej czołówki. Kiedy ja wchodziłem w ten sport, on był moim idolem.

- Jakie masz plany na przyszłość, najbliższe starty...

- Za dwa tygodnie startuję w maratonie nowojorskim, a później planuję start w Istambule, tam w zeszłym roku wygrałem, i w moim przypadku będzie to już koniec sezonu. W tym roku przejechałem sporo maratonów, jak zrobię Istambuł, to będzie mój ósmy maraton, i to chyba wystarczy.

- W ilu maratonach zazwyczaj startujesz w jednym sezonie?

- Powiem tak, ciężko jest na wysokim poziomie startować we wszystkich, aby się załapać na pudło. My na wózkach możemy zrobić tych maratonów więcej niż biegacze. Szanujący się biegacz zazwyczaj startuje w dwóch maratonach i tak organizuje trening, aby w sezonie osiągnąć dwa szczyty formy. Może dołożyć do tego kilka startów w biegach na krótszych dystansach, pół maratonu czy 10K. My możemy sobie pozwolić na więcej maratonów. Ja staram się nie przekraczać 6. W tym roku startowałem wyjątkowo często.

- Jakie wyniki uzyskałaś na mecie innych maratonów w tegorocznym sezonie?

- Zacząłem od startu w Paryżu, gdzie byłem piąty; później był Londyn. W Londynie miałem defekt sprzętu, skończyłem na 16 miejscu; w Bostonie byłem siódmy, w Krakowie wygrałem. W Szwajcarii miałem defekt, nie skończyłem maratonu, i teraz jestem tutaj, w Chicago.

- Jak liczne są grupy wózkarzy ścigających się na trasach maratońskich?

- To zależy, tutaj nie spodziewałem się, że przyjedzie ich 55.

- Czy to dużo, czy mało jak na maraton tej klasy?

- To jest sporo, bywa z tym różnie na innych maratonach. Czasami jest nas 20, czasami 40, ale zdarza się też i tak, że jest nas 100 czy nawet 400. Na maratonie w Oicie w Japonii, gdzie sport ten jest bardzo popularny, startuje czasami ok. 100 wózkarzy z Europy czy innych krajów z innych kontynentów i 300 japońskich wózkarzy.

- Ilu wózkarzy startujących w tegorocznym maratonie chicagowskim może Twoim zdaniem wystartować również za dwa tygodnie w maratonie nowojorskim?

- Praktycznie wszyscy. Mam już podpisany kontrakt na start w Nowym Jorku i znam listę uczestników.

- Czy masz jakiegoś partnera, z którym lubisz współpracować na trasie?

- Nie, coś takiego nie ma miejsca. Choć są oczywiście sytuacje, kiedy współpraca staje się koniecznością. Jeśli ucieka grupa kilku zawodników, to wszyscy biorący udział w tej ucieczce muszą ze sobą solidarnie współpracować, to znaczy cyklicznie zmieniać się na prowadzeniu, aby utrzymać czy powiększyć dystans do ścigających ich pozostałych uczestników wyścigu. Każdy w tej grupie musi dać coś z siebie, aby dowieźć to miejsce do mety. Czasami, jeśli któryś z zawodników próbuje się oszczędzać i nie chce dawać zmian, grupa może go zostawić. Jest taki sposób.

- Jak to się odbywa?

- Załóżmy, że uciekła sześcioosobowa grupa. Przedostatni z tej grupy zwalnia, zwiększając dystans tej dwójki od czterech pozostałych. Następnie gwałtownie przyśpiesza i wychodzi na prowadzenie. Na zmianę: ten, co został z tyłu, dojeżdża do ostatniego, a tamten robi to samo – znowu zwalnia, a następnie przyśpiesza. W ten sposób ten oszczędzający się zawodnik musi wykonać sześć interwałów, gdy pozostali zawodnicy w grupie wykonują w tym czasie jeden.

- Czy sport, który uprawiasz, jest sposobem na życie?

- Tak, oczywiście, to jest moja praca.

- Czy masz jakichś sponsorów?

- Mam kilku sponsorów, bo bez nich byłoby ciężko, aby funkcjonować w tym sporcie, ponieważ ponosi się duże koszty związane ze startami. W roku mam finansowane przez związek dwa starty, a o resztę muszę sam zadbać. Stąd cały czas szukam firm, które mogłyby mi jakoś pomóc. Kończy się sezon, a ja już muszę myśleć o znalezieniu środków na pokrycie wydatków w następnym sezonie.

- Jak często trenujesz?

- W tygodniu wykonuję około 10-11 jednostek treningowych, tak więc trenuję raz, a czasami dwa razy dziennie.

- W jaki sposób w czasie wyścigu uzupełniacie płyny?

- Wózek ma specyficzną budowę. W żaden sposób nie można go porównywać z wózkiem inwalidzkim. Ma trzy koła i napędzamy go, uderzając z dużą siłą dłońmi w obręcze kół. Mamy specjalne rękawice. Praktycznie bez rękawic połamałbym palce. Mam za sobą bukłak z piciem i ile zabiorę, tyle mam. Ilość spożywanych płynów zależy od pogody. Wiadomo, że rywale nie będą na mnie czekać na punkcie odżywczym, abym się napił wody.

- Ile wypiłeś płynów podczas dzisiejszego maratonu?

- Dzisiaj wypiłem około litra wody. Oczywiście wcześniej przed maratonem spożywałem sporo płynów, aby nawodnić organizm.

- Jaka jest przeciętna szybkość wózkarza na trasie maratonu?

- Ta szybkość skacze, ale aby pokonać trasę maratonu w godzinę i 30 minut trzeba jechać z szybkością 29 km/godz. Wiadomo też, że momentami jedziemy nawet 40 km/godz. i to nie z górki, ale na płaskich odcinkach trasy. Pod wiatr jechaliśmy 25 km/godz., na finiszu ta prędkość wzrasta do 40 km/godz.

- Dziękuję serdecznie za rozmowę, jeszcze raz gratuluję uzyskania bardzo dobrego rezultatu w chicagowskim maratonie i życzę jeszcze lepszych wyników na mecie nowojorskiego maratonu.

PS

Tomasz Hamerlak w dniu 2 listopada 2014 roku zajął trzecie miejsce w nowojorskim maratonie z czasem 1 godzina 30 minut i 56 sekund.

 

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Sport

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Ludzie · Polonia w USA

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...