Podziel się   

Biznes i gospodarka Pokaż wszystkie »

Wydanie 2010-06 · Opublikowany: 2010-08-01 21:08:00 · Czytany 6780 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy
Artykuł sponsorowany

Na przyjęciu w małym Koloseum

Jadąc ulicą Lake w miasteczku Addison, nie można przeoczyć niezwykle okazałego budynku, przypominającego rzymskie Koloseum. Piękne mozaiki, włoski granit i oryginalne dekoracje dodają mu jeszcze więcej uroku i kierują wzrok w stronę szyldu “Venuti’s Banquet Hall”.

W środku budynku znajdują się długie, kręcone schody ze złotymi poręczami.

U ich podnóża stoi fontanna oraz wazony z nietuzinkowymi kompozycjami kwiatowymi. Do tego wysokie sufity i iście włoskie dekoracje tworzą w tym miejscu oryginalny, europejski klimat. O tej niezwykłej sali bankietowej rozmawiałam z jednym z jej właścicieli, Frankiem Venuti.   

Olga Krzycka: Jaka jest historia powstania Venuti’s Banquet Hall?

Frank Venuti: Mój ojciec otworzył tę salę pięć lat temu. Imigrował do Chicago w 1958 roku. Urodził się bowiem w Abruzzo, we Włoszech. To miejscowość położona między Rzymem a Neapolem. Po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych, pracował w fabryce, a później w znanym lokalu Gino’ East. W 1965 roku otworzył swoją pierwszą restaurację w Villa Park. Kilka lat później powstały też włoskie restauracje w Chicago, Streamwood, Arlington Heights, a także pizzeria w Bolingbrook. Udało mu się oszczędzić wystarczającą sumę pieniędzy, by wykupić cztery akry ziemi w Addison i wybudować salę bankietową. 15 lat temu miała się tu znajdować nowa siedziba drużyny Chicago White Sox, ale burmistrz Daley nie zgodził się na ich przeprowadzkę. Tak właśnie powstało Venuti’s Banquet Hall. To było marzenie mojego ojca.

OK: Kto dzisiaj zajmuje się prowadzeniem lokalu?

FV: Moje rodzeństwo i ja. Wspiera nas także nasz ojciec. Choć ma już 72 lata, to nadal codziennie przychodzi tutaj, by nam pomagać. Obserwuje ludzi, czuwa nad pracownikami, by wykonywali swoje zadania poprawnie i z satysfakcją. Przeszkolił nawet naszego głównego kucharza i nauczył mnie pracy w tym zawodzie. Zawsze nam powtarzał, że nie na pieniądzach się człowiek wzbogaca, ale na dobrej reputacji. Często mówił, żebyśmy nie martwili się o sprawy materialne, ale odczucia klientów. Naszym zadaniem jest zaspokajanie ich potrzeb i uszczęśliwianie ich, bo to dzięki nim kwitnie biznes, a nasza firma się rozwija.

OK: Jakie usługi oferujecie i kto z nich korzysta?

FV: Przede wszystkim organizujemy różnego rodzaju przyjęcia. Mamy tu bowiem kaplicę, restaurację, klub, pięć barów i sale bankietowe. Są też dwie piękne werandy. Jesteśmy w stanie pomieścić nawet tysiąc osób. Klientela jest różnorodna. Przyznam, że wielu Włochów już od pokoleń przychodzi do naszych restauracji. Poza tym, często gościmy u siebie Polaków. Odbywają się tu więc różne polskie uroczystości, przede wszystkim wesela. Są wspaniałe.

OK: Co wyróżnia Venuti’s spośród innych sal bankietowych?

FV: Oryginalny wygląd, piękne dekoracje i sposób, w jaki traktujemy klientów. W naszej sali bankietowej pracują specjaliści od sprzedaży - to rzadkość na tym rynku. Zatrudniamy też wykwalifikowanych kucharzy i wielu kelnerów, więc obsługa jest nie tylko miła, ale także szybka. Poza tym, moi doświadczeni pracownicy służą radą w sprawach związanych z organizacją dużych uroczystości, na przykład ślubów. Zawsze mogą polecić kwiaciarnię, zespół muzyczny lub DJ’a. Jednym klientem zajmuje się więc rzesza ludzi. Jeśli chodzi o naszą kuchnię, to powiem, że jest naprawdę niepowtarzalna. Wiele produktów importujemy prosto z Włoch. Sami pieczemy chleb i robimy makaron. Jesteśmy inni niż wszyscy i to przyciąga ludzi, którzy szukają oryginalności.

OK: Jak wygląda organizacja przyjęcia w Venuti’s?

FV: Wszystko zależy od potrzeb klienta i jego życzeń. Każdy bowiem sam wybiera swoje menu: liczbę przystawek, danie główne i deser. Oferujemy bogatą gamę potraw, od różnych sałatek, zup, po kurczaki, homary i ciasta sprowadzone czasem z polskiej piekarni Oak Mill. Stawki zaczynają się od 60 dolarów za porcję. W cenę wliczone są wtedy: sałatka, zupa, mięso z ziemniakami, deser oraz otwarty bar. Wszystko serwowane jest w stylu francuskim. Przykładowo: zupy nalewane są przy stoliku. Czas trwania uroczystości też zależy od klienta. Jeśli na przykład wesele rozpoczyna się o godzinie trzeciej po południu, może trwać nawet do północy. Bar otwarty jest wtedy przez sześć godzin.

OK: Czy kryzys ekonomiczny, w jakim się znajdujemy, odcisnął na Was jakieś piętno?

FV: Nie, wręcz przeciwnie. Nasz kalendarz jest przepełniony. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że na 2012 rok zaplanowanych jest już 13 przyjęć weselnych. Rocznie w naszej sali bankietowej odbywa się ich ponad 150. Czasem zdarza się nawet tak, że przyjęcia są dwa razy dziennie: rano i wieczorem. Średnio uczestniczy w nich od 250-300 osób. W najmniejszych uroczystościach bierze udział około stu gości.

OK: Najczęściej organizujecie więc wesela?

FV: Tak. Coraz więcej ludzi decyduje się na ślub, więc urządzamy wiele przyjęć weselnych. To pewnie dlatego, że kobiety marzą o tym wyjątkowym przyjęciu od czasu, gdy są małym dziewczynkami. A kiedy wchodzą do naszej sali bankietowej, są zachwycone zarówno jej wyglądem jak i smakiem podawanych przez nas potraw. Decydują się więc na urządzenie swego przyjęcia weselnego u nas. Wspieramy je na każdym kroku, uspokajamy, gdy mają zły dzień. Chcemy bowiem, by dzień ich ślubu, był jednym z najpiękniejszych w ich życiu. Osobiście witam też każdą pannę młodą i staram się być obecny na wszystkich uroczystościach ślubnych.

OK: Jak wygląda typowy dzień pracy Franka Venuti?

FV: Wstaję o ósmej rano i spędzam w Venuti’s prawie cały dzień. Pracuję naprawdę ciężko i zawsze mam mnóstwo zajęć. Bardzo zależy mi na spełnianiu potrzeb moich klientów. Chcę, by czuli się szczęśliwi i myślę, że mi się to udaje. To dzięki ich satysfakcji i zadowoleniu potrafię sobie poradzić z każdą przeszkodą. Jestem szczęśliwy, gdy widzę ich uśmiechniętych. To jest dla mnie najważniejszym sukcesem i motywuje do dalszego rozwoju sali bankietowej. 

OK: Jakie są więc Wasze plany na przyszłość?

FV: Chcemy otworzyć jeszcze jedną salę bankietową, ale w połączeniu z hotelem. Wykwintne miejsce na wypoczynek i nocleg klientów to jedyna rzecz, jakiej teraz brakuje  rodzinie Venutich.

OK: Frank, dziękuję za rozmowę.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Biznes i gospodarka

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Polonia w USA · Rozrywka

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...