Podziel się   

Felietony Pokaż wszystkie »

Wydanie 2012-02 · Opublikowany: 2012-04-07 15:18:44 · Czytany 6425 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Swojskiej Polski już nie ma

Im bardziej pobyt w USA przedłuża się i szanse na powrót do kraju maleją, albo nawet nie są w ogóle rozważane jako realne, tym częściej moje wizyty w Polsce kończą się identycznie – pewną ulgą. Latam do Polski często. Niemal każdy pobyt przebiega podobnie. Odwiedzam rodzinę i siedzę z nią tak długo, aż obie strony są już mocno sobą znudzone. Robiąc kilka kółek, z wielką przyjemnością przechadzam się po starym mieście, kupuję kilka upominków, zachodzę do księgarni, wieczorem wypijam wódkę ze swoimi nielicznymi już przyjaciółmi i wreszcie przychodzi dzień, w którym chętnie pakuję walizki i jak najszybciej chcę dotrzeć na lotnisko. To zaskakujące.

Dostrzegam pozytywne zmiany w kraju.  Żarcie, mówiąc językiem ulicznym, smakuje mi bardzo. Podoba mi się polska młodzież, wolna od obciążeń historycznych i stereotypów. Bardzo lubię przyglądać się, jak mieszkańcy Białegostoku, niczym mrówki, tłoczą się na chodnikach, co jest ilustracją pulsującego życia i ludzkiej energii. A zatem, co mi się nie podoba? Dlaczego wyjeżdżam z Polski z ulgą? Moja teza jest następująca: swojskiej Polski już nie ma, przynajmniej dla kogoś, kto za granicą mieszka długo. Możemy wspólnie kibicować Adamowi Małyszowi, Justynie Kowalczyk, możemy razem spierać się o wizje polityczne –  ale po zagłębieniu się w rzeczywistość zwykłego polskiego dnia okaże się, że jako Polonusi jesteśmy zagubieni, ponieważ nasza perspektywa jest zupełnie inna.

Tym razem poleciałem do Polski na pogrzeb. Będąc już w kraju, po rodzinnej naradzie postanowiliśmy, że spróbujemy załatwić potrzebne poświadczenia i upoważnienia związane ze sprawami majątkowymi. Nie był to przypadek skomplikowany. Chciałem, aby mieszkający w Polsce brat zajął się upłynnieniem niewielkiego majątku. Słowem – sprawa stosunkowo prosta. Okazało się, że nie. Notariusz w Polsce to urzędnik, do którego nie można tak po prostu zajść, jak to się mówi – z buta. Notariusze polscy są bardzo zajęci, nie tylko z uwagi na istnienie wielu form własności, ale na częste zmiany osoby właściciela. W naszym przypadku upoważnień i różnego rodzaju poświadczeń było kilka. Zapłaciliśmy 600 złotych. Drogo, ale udało się.

Wszystkie te procedury dziwiły mnie i denerwowały, ale mojej rodziny nie. Krewni – chociaż dostrzegali uciążliwość tych powinności – w milczeniu zgadzali się na ich konieczność. Gdy podczas uroczystego odczytywania sporządzonych dokumentów zapytałem o coś, notariusz był wyraźnie zniecierpliwiony moją niewiedzą, a rodzina okazała zdziwienie, że spowalniam załatwienie sprawy w sytuacji, gdy i tak udało nam się w ogóle tutaj dostać. Ta rozbieżność naszych spojrzeń wynikała z różnych punktów widzenia.

Inny punkt widzenia powoduje zmiany w wartościowaniu rzeczywistości. Stąd nieporozumienia. Sprawy dla nas ważne nie są tak ważne dla Polaków w Polsce i odwrotnie. Jeden z naszych polskich krewnych, młody jeszcze człowiek, mający różne problemy z pracą, nie chciał przyjechać do USA, chociaż miał taką możliwość, między innymi z tego powodu, że w amerykańskich miastach – jak słyszał – nie ma chodników. I ten fakt wydał mu się niezwykle znaczący. Bo to przecież musi być chore – stwierdził. 

Zaszedłem do banku PKO, chcąc dokonać niewielkiej wpłaty. Kolejka jak po mięso w dawnych, komunistycznych czasach. Cisza i nastrój powagi. Urzędnicy w okienkach, na siedząco, oszkleni, a przed każdym stanowiskiem krzesło, na którym siada petent. Po co krzesło, skoro operacja finansowa najczęściej trwa zaledwie kilka minut? Otóż nie w banku PKO. Ludzie siedzieli na krzesłach i zwierzali się urzędnikowi, jak podczas wizyty lekarskiej. Urzędnik słuchał i leczył z choroby. Czekałem długo. Znajomy, który mi towarzyszył, wcale się nie dziwił. Dla niego była to normalka. Przecież to bank.

Pomiędzy Warszawą a Białymstokiem kursują dość szybkie pociągi, ale żeby z lotniska dostać się do dworca centralnego, trzeba wziąć drogą taksówkę. Poradzono mi więc, abym skorzystał z prywatnego połączenia autobusowego bezpośrednio z lotniska do Białegostoku. Wydrukowałem z Google mapkę. Przystanek miał być oddalony od terminalu może kilkaset metrów. Odebrałem walizkę i ruszyłem według wskazówek mapy, ale trochę na wyczucie. Nie widząc żadnego przystanku, zapytałem przechodnia. Wzruszył ramionami. Nigdy nie słyszał o takim autobusie. Szedłem dalej chodnikiem. Nagle zauważyłem tył autobusu. Przyspieszyłem. Ulga. Przed pojazdem stał kierowca i palił papierosa.

– Do Białegostoku? – zapytałem.
– Tak – powiedział.
– Kiedy pan odjeżdża? – Kierowca rzucił niedopałek, przydeptał i powiedział:
– Teraz.

Dosłownie – czułem, że mam szczęście, jak w kraju, którego nie znam. To raczej przygoda cudzoziemca, a nie mieszkańca. Dla Polaka z Polski chwilowa trudność w znalezieniu przystanku autobusowego nie wydawałaby się przecież warta opowieści.

To zanikające poczucie swojskości jest przykre, ale nieuchronne. A przecież to mój kraj. Znam dobrze język, a jednak do Polski trzeba się za każdym razem ponownie przyzwyczajać. Inny punkt widzenia, którym człowiek tutaj w USA przesiąkł, burzy poczucie komfortu i zmusza do różnych porównań. Stąd niepewność. Tymczasem, aby utrzymać swojskość, lepiej, gdy takiej możliwości porównań nie ma. Przeklęty zatem ten, kto po latach myśli o powrocie. Być może najlepiej czują się ludzie, którzy siedzą w jednym miejscu, otoczeni swojską i dobrze im znaną rzeczywistością.

Lepsza rzeczywistość to ta, w której człowiek czuje się swobodniej. Niekoniecznie ta, która stwarza lepsze warunki bytu. Czy banki amerykańskie są lepiej zorganizowane niż polskie? Czy polski urzędnik traktuje gorzej petenta niż amerykański? Zależy kogo zapytać. Jeżeli skrytykuję polskiego urzędnika i kasjerkę w delikatesach, nie będę miał racji, zresztą Polacy w kraju słusznie mi zaraz powiedzą, że się czepiam, że przesadzam. Ale nie będę miał racji również z tego samego powodu, dla którego ludzie nieraz przesadnie twierdzą, że najlepsze jedzenie jest w Polsce i że nie ma nic lepszego niż polska, czysta wódka.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Felietony

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...