Podziel się   

Kultura i sztuka Pokaż wszystkie »

Wydanie 2010-04 · Opublikowany: 2010-06-16 21:52:16 · Czytany 7372 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Polsko-amerykańskiej hybrydy podróże do kraju - część 2

Nigdy nie wierzyłam w te paplaninę o naleśnikach, szczególnie jak mi seks z danym potomkiem bogów wychodził na 6. Dla faceta jak to dla faceta też zwykle przecież 80% sukcesu, a ta reszta to oczywiście gotowanie i małomówność ( nie moja oczywiście).

No i niechętnie zadzwoniłam, że, niechętnie bąkając, że jakby co, to przyjechałam do Polski. „Oczywiście się spotkamy, no bo jakże nie, skoro jesteś 3 tygodnie!" – ryknął. Najpierw obiad w hinduskiej, gdzie mi wypomniał awanturę z kelnerem z zeszłego roku. Głupsze niż zwykle (od przedwczesnego, poalkoholowego starzenia mózgu) sarkastyczne odzywki, gdy spytałam po co spieprzył w zeszłym roku wszystko, co było do spieprzenia. Zdziwiony, żeśmy przecież mieli być kumplami, bo to ja go nie chcę, a teraz gadam. W końcu spytał, czy jakby o mnie zawalczył to by szansę miał. Pomyślałam, że jak zwykle głupka struga, posądziłam go  o sarkazm i posyłam gościa do diabła. Na odchodne walnęłam w delikwenta pojemnikiem hinduskiego wziętym na drogę.

Drugi dzień – kolega zwęszył pewne możliwości i podesłał potrzebne informacje zawodowe. Podziękowałam, pokazałam się u boku, w nagrodę, na wernisażu, połaziłam po barach, co by się mógł sponiewierać, doceniłam jedyny poalkoholowy moment dobrego humoru i porozumienia. Poszłam do hoteliku, bo nas na hotel nie było stać, a dla mamy, z którą mieszka, seks po odejściu męża jest tabu i nie może przyprowadzać kobiet. W drodze się obraził, jak chciałam kupić środki ostrożności, no że kiedyś mówiłam, że chcę z nim mieć dzieci, a teraz odrzucam go jak psa. A dzieci to nie decyzja, tylko postawa otwartości na bzykanie, niezależnie od okoliczności. Postanowiłam nie stracić dobrego nastroju i zorientowałam się dopiero, jak sfrustrowany przycinkami na tematy alkoholowe siłą mnie zatrzymał w pokoju, bo: „Taka karma, nie muszę się bzykać, jak nie chcę, ale wyjdę dopiero rano, z nim”. „Mówiłem ci, że facet, który się łatwo zakochuje, będzie stosował przemoc"  – słyszę w przyszłości słowa psychologa.

Trzeciego dnia, z czterech, które spędzamy razem, bo w ciągu mojego pobytu on przecież pracuje, zmywam mu łeb okrutnie, mówię, że w 40. wiośnie życia nie jest w stanie pewnie zadowolić swojej mamy, a co dopiero mieć normalny związek z kobietą. Z trudem wysłuchuje, bo siedzimy na Rynku, a opinia publiczna jest dla niego ważna, ze względu na krakowskich Zielonych i krakowską PO, którą obłaskawia. Potem, co jest typowe dla oprawcy, kupuje romantyczne kwiecie i półgębkiem płaci za broszkę, co ją upatrzyłam wcześniej i odbieram. Staram się nie patrzeć na efekt spowodowany ceną błyskotki. Idziemy jeść, a mnie - z rozczulenia całym dramatem - zalewają łzy i krew z nosa. Ostatniego dnia, po przemyśleniu sprawy, delikwent orzeka, że skoro mnie zadowolić nie może, sprawa jest toksyczna, a wszystko przez to, że nie dojrzałam do związku z nim i, na szczęście, naturalnie się rozstajemy. Ale jakbym jeszcze chciała popraktykować to robienie dzieci, to proszę bardzo. Bo dłużej gadać nie może, ma gorączkę i chyba go nie będę informować, że sobie z bagażem na lotnisku nie poradzę. Wracam do Chicago rozrzewniona nieskazitelną i  uczynną obsługą ulubionej Lufthansy. Toalety umieszczone na dolnym piętrze samolotu – nówki - wprawiają mnie  w poczucie wielkiej wdzięczności za to, co mam.

Nie jest wcale śmieszne, że „jak bywam w kraju” ulice prowadzące na największy rynek w Europie drażnią mnie coraz bardziej, coraz to nowym przepychem i dobrodziejstwem starej ojczyzny. Uzależniają od siebie. Miasto narkotyk. Nie chcę tu nic innego, przyszłości ani przeszłości, kariery ani rycerza na koniu. Ciągle młody oddech zabytkowych murów!? Nadzieja na nie wiadomo co i słowiańsko-inteligencko-artystyczne barowe smaki. Kupię książki, szczególnie w tych tanich księgarniach, lody u Jacka i Moniki, oscypki u górali, precli. Podziwiam porządne kosmetyczki i kolorowe rajtuzy studentek. Wybrać należy to, na co ma się ochotę, co jest tanie, zawsze piękną biżuterię stoliki przy oknie - bo wakacje. Odwiedzać maksymalną ilość zjawiskowych lokali. Nowe szybko łapią klimat rozczochrany po mieście... Pierwszego dnia kupuję kartę Playa, bo do chicagowskiej komórki dobra, bilety na tramwaj, lokalne gazety. Trzeba obdzwonić znajomych, spędzić czas z babcią, a potem to już byle Ci życie miłe było… duszo szalej! W odróżnieniu poczucia winy od wyrzutów sumienia, nie można mieć w Krakowie tego pierwszego.

Przyjaciółkom zwykle daję więcej czasu niż odgrzewanym naleśnikom, aby przeszły falę zazdrości o amerykańskie torebki, buty i powolne starzenie. Sobie też, aby zebrać cierpliwość na ich niepolityczne komentarze, nazbyt w twarz, nawet na wakacje dla polsko-amerykańskiej hybrydy. Dadzą w zamian niewątpliwie szczery, polski ochrzan, kiedy trzeba. Wesprą w nienawiści do byłego męża. Stare wiedźmy w młodych ciałach, Laszki przecież, piękne szlachcianki, rusałki i chłopki. Będą tam zawsze w Krakowie, siostry, do śmierci.

Cztery najważniejsze zasady to: jak najszybciej zapomnieć o pracy, chrzanić nieudane związki, jak najczęściej przemierzać Rynek wzdłuż i wszerz i słuchać hejnału. Dla równowagi, od czasu do czasu, pogadać z jakimś zrównoważonym kolegą, który niczego od ciebie nie chce.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Kultura i sztuka

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Polonia w USA

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...