Podziel się   

Sport Pokaż wszystkie »

Opublikowany: 2013-07-06 20:34:13 · Czytany 7401 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Wielki triumf polskiego tenisa

No, to wreszcie możemy powiedzieć tak, iż polski tenis wraca tam, gdzie jego miejsce: na pierwszą pozycję polskiego sportu. Udowodnił to tegoroczny Wimbledon.

Kto oglądał przynajmniej ostatnie mecze naszych reprezentantów: 31-letniego, Łukasza Kubota, 23-letniego, Jerzego Janowicza i 24-letniej, Agnieszki Radwańskiej, ten musiał dostrzec, że narodził się wielki rodzimy tenis i winniśmy się z tego powodu ogromnie cieszyć i dziękować naszym zawodnikom za satysfakcję, jaką sprawiają zamieszkałym w kraju i na świecie Polakom. W Londynie odnieśli triumf! Kubot doszedł do ćwierćfinału i przegrał tylko z młodszym od siebie rodakiem, J. Janowiczem, a pozostała para odpadła dopiero w półfinale – A. Radwańską pokonała dopiero, Niemka, Sabine Lisicki wynikiem 2:1, a J. Janowicza, Szkot, Andy Murray 7:6. (7-2), 4:6, 4:6, 3:6. Czy mogło być jeszcze lepiej? Pewnie tak, lecz pamiętajmy, że Wimbledon to nie Giewont, lecz Mont Everest światowego tenisa i samo już dotarcie do ćwierć- i półfinału jest  niebywałym osiągnięciem.

Zanim jednak do tych tenisowych  sytuacji i zdarzeń doszło, byliśmy świadkami, bardziej lub mniej udanych serwisów, returnów, asów, bekhendów, forhendów, drop shotów, tri-breaków, break pointów, wolejów, setboli i in. Mieszkający aktualnie w Pradze, syn byłego piłkarza Zagłębia Lublin, autsider, skazywany na pożarcie, 130. tenisista rankingu ATP, zaimponował niecodzienną koncentracją. W starciu z „Jerzykiem”, łatwo mu się nie poddawał, jednakże siła forhendów tego drugiego, była zabójcza i choć walczył z całego serca, w końcu skapitulował. Przegrał, ale zachował się nad wyraz przyzwoicie. Po ostatniej piłce zaproponował swemu zwycięzcy wymianę koszulek – chciał, ażeby ta chwila z Polakami w ćwierćfinale, została jakoś specjalnie zauważona. „ – Żeby – jak powiedział – w świat poszła informacja, że się szanujemy, lubimy, żeby zareklamować polski tenis”. Jego droga do wyżyn tenisa nie była łatwa. Sport zaczął uprawiać od maleńkiego. O 5.00 rano jeździł pekaesem lub rowerem do hali w Lubinie, żeby ćwiczyć. Ludzie patrzyli na niego i pukali się w głowę. Gdy już nieco później jego koledzy szaleli w dyskotekach, on wciąż trzymał się treningów, no i wyszło mu to na dobre.

Jerzego Jakowicza pokonał w Londynie tytan tej gałęzi sportu, druga rakieta świata, A. Murray, który – jak powiadają – musiał ten mecz wygrać, bo na ten sukces od kilkudziesięciu lat czekała cała Wielka Brytania. Ale naszemu, też w zasadzie  się powiodło, przesunął się w rankingu i zdobył czek na dwa miliony złotych. „Jerzyk” przegrał ten mecz, bo tego akurat dnia miał słabszą skuteczność serwisa, gubiły go liczne nieudolne drop shoty, no i brytyjska publiczność, która… dość hojnie oklaskiwała jego błędy. Jednakże mimo wszystko jest on już w elicie światowego tenisa, choć ta droga na szczyty,  wcale usiana różami nie była. Ojciec, żeby syn mógł grać w tenisa wyjeżdżał za granicę.  Gdy  chłopak był już juniorem, rodzice rocznie łożyli na jego rozwój 300 tysięcy złotych – na trenerów, na wyjazdy, na sprzęt. Sprzedali własny komis z komórkami i sklep z garniturami -  ryzykowali, ale trafili. Dzisiaj Janowicz już wie, że czekają na niego kolejne inne sportowe igrzyska, także szlemy.

Kiedy inna nasza wielce utalentowana zawodniczka, Agnieszka Radwańska,  pokonała w ćwierćfinale wimbledońskiego Wielkiego Szlema, Chinkę, Na Li, wydawało się, że pokonanie przez nią w półfinale, Niemki, Sabine Lisicki, będzie jak najbardziej możliwe, tym bardziej, iż w roku 2012 w Dubaju, zwyciężyła ją wynikiem 6:2 i 6:1. Podobnie rokowała brytyjska gazeta, „Guardian”, wskazując, że Polka jest najinteligentniejszą tenisistką i choć jest delikatną, potrafi powalić siłaczki sprytem oraz techniką. Już wiemy, że stało się inaczej. Mówiąca nieco po polsku, S. Lisicki, której szybkość i celność serwisowego uderzenia wręcz ruchy Agnieszki paraliżowały, ostatecznie ją pokonała. „ – Byłam potwornie zmęczona” – powiedziała po meczu „Isia”. „- Chciałam biec, a nogi nie. Nawet nie byłam w stanie często się podnieść”. Oglądając ten mecz trudno było nie zauważyć owiniętych bandażem i poklejonych taśmami, obu nóg naszej tenisistki. Dało o sobie znać niewyobrażalnie wielkie zmęczenie wyniesione z poprzednich meczów. Agnieszce tak bardzo zależało na wygraniu tego meczu i do tego stopnia nie mogła przyjąć do wiadomości, iż ostatecznie z Sabine przegrała, że na koniec…byle jak podała jej rękę, co można usprawiedliwić tylko odniesionym największym zawodem i zdenerwowaniem.

Ona – jak należy przypuszczać -  dalej będzie na tych kortach walczyć i zwyciężać. Przed nią jeszcze wiele szlemów. Światowa sława i miliony na koncie nie przewróciły jej w głowie. Jest wciąż tą samą zakochaną w Krakowie dziewczyną, która bez reszty oddaje się treningowi, wspiera akcję, „Nie wstydzę się Jezusa” i materialnie pomaga innym. Jest też dziś jedną z niewielu polskich gwiazd sportu rozpoznawalną w każdym zakątku świata. Rodzina także musiała porządnie zainwestować w jej przyszłość. Dziadek posprzedawał rodzinne dobra, rodzice ciężo pracowali, byle tylko ona i jej, niemniej uzdolniona siostra, Urszula, mogły się rozwijać. I udało im się.

Polski tenis przeżywa swój sukces. Doczekaliśmy się pierwszego wielkoszlemowego półfinału w historii. Mamy utalentowaną młodzież, która występuje w Londynie, Paryżu, Madrycie, Tokio, Wiedniu, Toronto, Nowym Jorku, Miami, oraz wielu innych miejscach, nieustannie rozsławiając naszą ojczyznę. Za tę wielką promocję, i chwile radości, które ci utalentowali młodzi ludzie nam dają, dziękujmy im z całego serca.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Sport

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Ludzie · Rozrywka · Świat

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...