Podziel się   

Polonia na świecie Pokaż wszystkie »

Wydanie 2011-01 · Opublikowany: 2011-03-02 22:32:57 · Czytany 8285 razy · 3 komentarzy
Nowszy Starszy

Wielka i mała emigracja

Wszyscy albo prawie wszyscy Polacy znają pojęcie „Wielka Emigracja” i jej znaczenie dla kultury i historii Polski. Symbolizują ją nazwiska wybitnych pisarzy, by wspomnieć Adama Mickiewicza, artystów uosabianych przez Fryderyka Szopena, czy działaczy politycznych jak Książe Adam Czartoryski.

Uzyskawszy azyl polityczny we Francji po klęsce Powstania Listopadowego, w dalszym ciągu prowadzili w trudnych warunkach emigracyjnych działalność na rzecz niepodległości Polski, bądź tworzyli utwory inspirowane mesjanizmem i nostalgią, wiążąc symbolicznie Francję i Polskę. Powstaje jednak pytanie, czy Polacy znają pojęcie „mała emigracja”? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że nie! Tym większa będzie satysfakcja autora tego felietonu, jeśli uda mu się odkryć czytelnikom „Magazynu Polonia” nieznany im dotychczas aspekt polskiej współczesnej emigracji we Francji.

Gdyby nie incydent z radarem - mandat w wysokości 90,00 € za przekroczenie o 4km dozwolonej szybkości na rogatkach Liverdun - to czwartek 9 września mógłby zapisać się jako jeden z kilkunastu dni „sławy i chwały” w mojej karierze tłumacza przysięgłego. Uwielbiam takie „scenariusze” pisane przez życie - telefon z policji z żądaniem, bym przyjechał nazajutrz rano do dosyć odległej miejscowości. Następuje wówczas łączenie przyjemnego z pożytecznym - podróżuję, zwiedzam i zarabiam. Tym razem miasteczko nazywało się Montigny en Plaine. Leży 30 km na zachód za Liverdun. Wyruszyłem o 6.00 rano, chcąc pierwotnie jechać kawałek w kierunku Paryża, a potem „odbić” na północ w Belleville, ale że było sucho, a temperatura dodatnia, wziąłem pierwszy zjazd na Liverdun i proszę zgadnąć gdzie mnie zaprowadziła droga? Do Brûley i Lucey. Wokół tych wiosek koncentruje się gros lotaryńskich winnic. Po 2 godzinach przebijania się przez lotaryński interior, po stresie wynikłym z przekroczenia szybkości i z perspektywy otrzymania mandatu, dojechałem wreszcie do celu i zostałem powalony na kolana przez piękno Francji „z pierwszych dni stworzenia”: cudowna wioseczka z klasztorem na niebotycznym wzgórzu, kawiarnia, piekarnia, schludne domki. Podjechałem pod posterunek żandarmerii i delektowałem się letnim porankiem.

Pierwszego przesłuchali niejakiego Roberta z Kielc - porzucony przez dziewczynę, ruszył na „podbój” Europy. Dwóch jego towarzyszy przebywało w tym czasie w szpitalu, gdzie w nocy zawiozło ich pogotowie w stanie ciężkiego upojenia alkoholowego. Przesłuchiwany twierdził, że nie ma nic wspólnego z włamaniem. Zacznijmy jednak od początku. Przypadek złączył trzech polskich kloszardów w Metz, a że wszyscy wybitni polscy artyści zaczynali międzynarodową karierę w Paryżu, więc oni także postanowili pojechać do „La ville – lumière”. Najpierw ukradli kilka butelek wódki w „Leclerc” w Liverdun, później wsiedli w pociąg pośpieszny do Paryża, bez biletu, ponieważ „polski korpus dyplomatyczny” nie traci czasu na takie drobiazgi. Konduktor wysadził ich właśnie w Montigny en Plaine i w ten sposób nasze drogi się skrzyżowały. Robert przewrócił się na peronie i zasnął obok bagażu, a Michał i Stefan udali się na „spacer”, łącząc, za przykładem tłumacza, przyjemne z „pożytecznym” - widząc pustą willę, wybili donicami drzwi balkonowe i dokładnie splądrowali parter i pierwsze piętro, zabierając biżuterię, komputer i alkohole.

Na początku Michał kłamał, twierdząc, że kupili rzeczy od Araba na dworcu, ale zeznania kolegów podważyły jego wersję i w końcu się przyznał. Oficer żandarmerii zaproponował, bym pojechał z nimi na obiad do restauracji szybkiej obsługi i było miło: jego rodzice byli Polakami i zna jeszcze dużo nazw potraw: „kluski na parze”, „knedle” etc. Przy zamawianiu dania nastąpił zabawny moment - wszyscy żandarmi w liczbie 7 jak jeden mąż zamówili piwo na aperitif, a kebab na danie główne. Tylko tłumacz zamówił kieliszek białego wina i łososia w śmietanie: wniosek - tylko Polak broni honoru francuskiej gastronomii! Po południu wykonali „signalisation”, czyli pobieranie odcisków palców oraz próbek śliny z kodem genetycznym, zrobili zdjęcia oraz oględziny ciała pod kątem znaków szczególnych - Robert miał na ciele około 10 tatuaży! Na koniec wsadzili ich do furgonetki i zawieźli na dworzec, wręczając pozew do sądu w Metz. W dniu 1 grudnia br. miał miejsce finał tego zdarzenia w Sądzie Wysokiej Instancji w Metz, gdzie Michał i Stefan mieli zostać osądzeni. Jak łatwo się domyślić, na rozprawie się nie stawili, co nie oznacza, że uniknęli odpowiedzialności karnej za włamanie w Montigny en Plaine: zespół sędziowski wydał wyrok zaocznie i w przypadku kolejnego zatrzymania przez stróżów porządku zostanie on wykonany.

Cóż można powiedzieć tytułem kilku słów konkluzji? Autor pragnął pokazać, że polska emigracja we Francji jest zjawiskiem złożonym i wielowątkowym. W powszechnym odczuciu, jej dominujący obraz tworzony był przez elity intelektualne i artystyczne „z najwyższej półki”, by użyć w tym miejscu modnego porównania, ale jak to w życiu bywa, zaskakuje nas ono swym bogactwem i nieprzewidywalnością - emigracja polska we Francji to także „średnia” oraz „dolna półka” jak dowodzi opisana powyżej historia.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Polonia na świecie

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Polska · Ludzie · Historia

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Gienek · 2011-06-01 22:36:55

Dobre!!! Haha, Sylwia jesteś wybitnie zdolna!

drabol · 2011-06-01 20:19:12

no sylwia tozes wydumala komentarz... polskie cwoki jada jak zwykle i psuja opinie a jakas blondi napisze "ciekawy artykul"... matko boska...

Sylwia · 2011-06-01 09:43:11

Ciekawy artykuł:)

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...