Podziel się   

Polska Pokaż wszystkie »

Opublikowany: 2013-09-25 13:03:16 · Czytany 6757 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Festiwal znanego artysty-naturszczyka

Fot: Internet

Mało jest w Polsce zawodowych aktorów, którzy ukończywszy studia, grając nawet w najlepszych teatrach i filmach, mogliby zmierzyć się z popularnością tego człowieka. Zupełnie przypadkiem został aktorem, potem pisarzem, i mimo swej popularności do końca pozostał taką osobą, jaką był, naturalną, bez żadnej pozy. Widać pozostawił po sobie sporą dawkę rozmaitych zasług, skoro ludzie z miasta, w którym się urodził, Mińska Mazowieckiego, postanowili zorganizować festiwal jego imienia. Tym niezwykłym człowiekiem był zmarły w 1988 roku Jan Himilsbach.

Istnieje dokument spisany w miejscowej parafii p.w. Najświętszej Marii Panny, głoszący, że Himilsbach urodził się 31 listopada 1934 roku. Ponieważ zaś pod taką datą nikt urodzić się nie może, przeto słusznie uznano… że taki to musi być postacią nietuzinkową. I sprawdziło się. Janek, jak donoszą kroniki i wspominają go koledzy i znajomi, miał trudne dzieciństwo. Szybko też wszedł w konflikt z prawem i jako 16-latek został skierowany do zakładu poprawczego. Potem trafił do kamieniołomu. Przez wiele lat pracował jako kamieniarz, także na warszawskich Powązkach. Krążył, był palaczem na statkach, ślusarzem, piekarzem, rębaczem w kopalni Boże Dary. Przez jakiś czas, ponieważ zdał jednak maturę, również studiował. Swoją przeszłość ukrywał, zasłaniając się barwnymi, niekoniecznie prawdziwymi historyjkami. Podobno stworzył około 400 różnych wersji swego życiorysu. Fantazję miał niebywałą. Po dziś dzień można usłyszeć o jego potwornym pijaństwie, choć ci, którzy go znali, powiadają, że nie odróżniał się w tym od swych kolegów, poetów, artystów malarzy, stałych bywalców knajp na szlaku od Placu Trzech Krzyży do Placu Zamkowego. Był na pewno od nich mniej zapalczywy.

Do jego debiutu w filmie, którzy otworzył mu wrota do popularności, doszło na skutek znajomości z młodym studentem, a następnie reżyserem, Markiem Piwowskim, który zaangażował go do słynnego już filmu „Rejs”. Wtedy też Himilsbach zaprzyjaźnił się ze Zdzisławem Maklakiewiczem i dalej stworzyli niezapomniane pierwszoplanowe role we „Wniebowziętych” i „Jak to się robi”. Potem były jeszcze takie obrazy, jak „Trzeba zabić tę miłość”, „Nie ma róży bez ognia” czy „Przepraszam, czy tu biją”. Poeta Śliwonik potwierdza, że „Jasio miał łzy w oczach, kiedy dowiedział się, że Andrzej Wajda nie zaangażuje go do żadnego swojego filmu. A Lecha Wałęsę od początku uważał za koniunkturalistę i kiepskiego aktora”.

Jan był człowiekiem wielu talentów. O dużej wrodzonej inteligencji, której towarzyszył nabyty przez trudne lata młodości spryt. Te cechy wykorzystywał do uczenia się od fachowców. A ponieważ był rzadkiej próby gawędziarzem, ci chętnie go aprobowali i dzielili się z nim rozmaitymi tajnikami wiedzy zawodowej. W Związku Literatów Polskich, należąc do Koła Młodych, nauczył się pisania – w tej dziedzinie bardzo dużo dała mu krótka, lecz intensywna przyjaźń z samym Markiem Hłaską, wtedy niekwestionowanym wzorem młodej polskiej literatury. Słabość do niego miał również Ernest Bryll. Jan rewelacji nie stworzył, ale pieniądze od wydawnictw otrzymywał i w końcu pozostawił po sobie kilka mniejszych pozycji. Ponieważ pieniądze się go nie trzymały, przeto wynagrodzenia za książki i filmy od  razu z kolegami przepijał, chyba, że… dorwała go żona i wyszarpała mu z kieszeni to, co zostało. A miłością jego życia była Barbara, wykształcona, po studiach, którą nazywał „Basica”. On przychodził z orkiestrą cygańską pod Główny Urząd Statystyczny, gdzie pracowała, i kazał grajkom koncertować, a cały urząd wylegał do okien, Baśka zaś zarykiwała się ze śmiechu.

Jan Himilsbach posiadał dar jednoczenia wszystkich ze wszystkimi: literatów, robotników, nawet tzw. lumpów, aktorów, artystów plastyków i in. Stąd w miejscu jego urodzenia, w Mińsku Mazowieckim, pamięć o nim jest wciąż żywa. Doczekał się już w mieście skromnej „Ławeczki Himilsbacha”, a inni hobbyści również most na rzece Srebrnej nazwali jego imieniem i umieścili tam tabliczkę. Obecnie poszli krok dalej. Miejscowe muzeum wraz z Miejskim Domem Kultury na początku września br. postawiło na festiwal. Były więc pokazy filmowe i odgrywanie scenek nawiązujących do aktora, panel dyskusyjny z takimi reżyserami, jak Janusz Kondratiuk, Marek Piwowski i Janusz Zaorski, specjalna wystawa, nagroda w plebiscycie na najlepszego aktora niezawodowego, występy muzyczne okraszone  udziałem polskich gwiazd estrady, wreszcie piwo i mnóstwo rozmaitej zgrywy. Sporo tego.

Główny pomysłodawca tego festiwalu, Leszek Celej, w ten sposób argumentuje potrzebę organizowania tej imprezy: „Janek jest naszym najlepszym towarem eksportowym. Cały świat ogląda filmy Himilsbacha, jest nawet jego festiwal w Niemczech – to dlaczego Mińsk miałby być gorszy?…”.

I chyba słusznie.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Polska

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Kultura i sztuka · Ludzie · Rozrywka

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...